Mówiono o nim King
w mieście Świętej Wieży
Pamiętam z podstawówki
Jak całował się z papieżem
Przejeżdżał też sekretarz
Gdy przecinano wstęgę
Kingy poszedł na wagary
Pomarzyć o czymś innym
Był zawsze trochę z boku
Na bakier trochę był
W szkole nikt nie wiedział
Czym King naprawdę żył
To było trochę później
Miał przyjaciółkę Ewę
Mieszkali więc bez ślubu
I klepali słodką biedę
Dawali czasem czadu
Bo lubili lekkie dragi
Znajomych było wielu
Wieczory i poranki
Uważaj na sąsiadów swych
Bo lubią dawać cynk
Ty wiesz kto rządzi w mieście
Tu biskup z komisarzem, King
Tak mówił mu przyjaciel
Długi, chudy Lolo
Kiedy wyszli na ulicę
Zapalić spliffa z colą
Mam dosyćtego miasta
Czerwono-czarnej mafii
Czy mnie rozumiesz Lolo
Czy wiesz co mnie trapi
A tymczasem blada Ewa
wytłumaczyć pragnie wszystko
Bo komisarz wszedł przez okno,
A spod łóżka wylazł biskup
Co masz w kieszeni, King ?
Komisarz spytał w drzwiach
Palicie wciąż to świństwo
Mieliśmy wiele skarg
A biskup łypie z boku
To na Kinga, to na Ewę
Wy żyjecie tu bezbożnie
Myślicie, że nic nie wiem ?
Za posiadanie zielska
Ty sostaniesz dziesięć latek
Za nielegalny związek z nią
Następnych parę kratek
Dziś Kingy siedzi w celi
Wspomina dobre dni
Napisał do papieża
Bardzo długi list
[zamknij okno]
Co ja tutaj robię, w centrum
tej demonstracji
Jak się tu znalazłem, nie wiem kto tu walczy z kim
Jedni krzyczą wiedzać, drudzy krzyczą koronować
Jest mi wszystko jedno, nie mieszajcie mnie z tym
Powiedz mi dlaczego
Się tak nienawidzicie
Podgryźcie sobie gardła
Szybciej się wykończycie
Przeczytałem gazetę, obejrzałem telewizję
Nie wiem o co chodzi, nie rozumiem z tego nic
Czy ktoś chce mi pomóc, czy ktoś chce mnie zrobić w trąbę
Jest mi wszystko jedno, nie mieszajcie mnie z tym
Powiedz mi dlaczego
Się tak nienawidzicie
Podgryźcie sobie gardła
Szybciej się wykończycie
Jutro się obudzę z ciężkim bólem swojej czachy
Pusty jak skarpeta, już od pary dobrych dni
Nie wiem czy rabować, nie wiem czy mam iść do pracy
Jest mi wszystko jedno, nie mieszajcie mnie z tym
Powiedz mi dlaczego
Się tak nienawidzicie
Podgryźcie sobie gardła
Szybciej się wykończycie
[zamknij okno]
Motorniczy
[zamknij
okno]
Kiedyś byłem nawet motorniczym
Ale teraz jestem niczym
Kiedyś byłem niezłym motorniczym
Ale teraz jestem niczym
Ale teraz jestem niczym
Czasem lubiś ostro się zeszmacić
Ledwo trzymam się na nogach
Lubię wtedy leżeć na chodniku
I popatrzeć w oczy Boga
I popatrzeć w oczy Boga
Nie zaśpiewam ci o Ameryce
Nie podkułem sobie butów
Nie wiem czego dziś się słucha
Nienawidzę modnych ciuchów
Jestem stąd, czuję to podwórko
I klimaty znam na pamięć
Latem w moim mieście trochę śmierdzi
Mam to wszystko pod nogami
Mam to wszystko pod nogami
Ale kiedy spadnie pierwszy śnieg
I zamrozi nasze myśli
W soplu lodu znajdziesz mnie
Sopel lodu mnie oczyści
Ale kiedy spadnie duży deszcz
I ostudzi nasze głowy
Gdzieś w kałuży znajdziesz mnie
A ja uwieszę się na tobie
A ja uwieszę się na tobie
[zamknij okno]
Gruby jak Elvis
[zamknij
okno]
Został idolem, pieszczochem
dzieciarów
I starych gejów ulubieńcem złym
Dziennikarzełki lizały mu jojo
On swoje ego koił tym
Gruby jak Elvis
Nosił obcisłe, brązowe nachy
Na obciachach złote buty miał
Koszulki, kwiaty, znaczki, plakaty
Na podobieństwo jego wielkiej machy
Gruby jak Elvis
Pokazywano go w 15 telewizjach
Pokazywano go w MTV
W swoim kraju stał się bohaterem
Wzorem sukcesu, ambitnym człeniem
Gruby jak Elvis
W jego orkiestrze narastały stresy
Pieniąchy równo wszystkich wykańczały
Paliła zazdrość konkurencję
I zabijała inteligencję
Gruby jak Elvis
On też się stoczył, utył jak bawołek
Z lodówy nocą wyżerał mięcho
Kiedy umierał płakały gazety
Kury domowe miały swoje święto
Gruby jak Elvis
[zamknij okno]
Dzikość serca
[zamknij
okno]
Coraz bliżej końca wieku chory
świat dogorywa
Wszystko runie już niedługo ale jeszcze trochę czasu
Tak brakuje nam miłości tej szalonej, tej okrutnej
Moje serce pełne bólu moja dusza industrialna
Jestem chory dziki wariat
Tak jak świat gnam do przodu
Nie zatrzymuj mnie kochanie, nie
Coś prowadzi mnie za rękę
Może pan, może szatan
Sam już nie wiem co to jest
Dzisiaj niebo takie smutne ponad nami, ponad nami
Przytulamy się do siebie całujemy, tak samotni
Tak się trudno porozumieć udajemy, gra się toczy
Zapalamy papierosa ponad nami smutne niebo
Jestem chory dziki wariat
Tak jak świat gnam do przodu
Nie zatrzymuj mnie kochanie, nie
Coś prowadzi mnie za rękę
Może pan, może szatan
Sam już nie wiem co to jest
Dzień zasypia, mrok się budzi płynę gdzieś autostradą
Mijam światła samochodów tak donikąd, sensu brak
Przecież życjie takie krótkie tak tragicznie bezcelowe
Jestem chory dziki wariat
Tak jak świat gnam do przodu
Nie zatrzymuj mnie kochanie, nie
Coś prowadzi mnie za rękę
Może pan, może szatan
Sam już nie wiem co to jest
[zamknij okno]
Nabrani
[zamknij
okno]
Amfetamina dla rock'n'rolla
Połomski Jerzy, Technoterrora
Dragga młodziakka, Fugazi klubba
Snoba na kwasa, jest niewyrubba
Mieczysław Szcześniak, piratosfera
Bajma, Levisa, Metal Hammera
Brawa, Popcorna, Kulta, Klaciaka
Na Dezerterra, Brumma, Owsiakka
Jesteście nabrani, tak bardzo nabrani
Dzikie dzieciaki, jesteście zrąbani
Walter Chełstowski na Jarocinna
Santow Irenna, Soja Janinna
Kościół Atakka Jerzy Urbanna
Ekoproresta wegetariana
Budda i modda, Kora Manaamma
Fanzin, anarchia, marihuanna
Gdańska klimatta, flałerpałera
Kombi Skawińska bycza frajera
Jesteście nabrani, tak bardzo nabrani
Dzikie dzieciaki, jesteście zrąbani
Armia, Kryzysa, Punka, Tilowwa
Zygzag Demonna Firma płytowwa
Zaucha, Perfecta, Dysko Topłanna
Skubikowskaja Turbosatanna
Czerwogitara, Sopot, Opolla
Szmalloklezmerra i alkoholla
Rocktelewizja szybka wywiadda
Kasa zabranna - koniec wysiadam
Jesteście nabrani, tak bardzo nabrani
Dzikie dzieciaki, jesteście zrąbani
[zamknij okno]
Kiełbasy Harmanna
[zamknij
okno]
Miasto Hanower, dwudzieste lata
Wojna skończona dała Niemcom w kość
Gdzieś przy ulicy Fleischestrasse
Mieszka Fritz Harmann, ceniony masarz
Lubi swój zawód i zna swój fach
Cała ulica kupuje u niego
Rzeźnik artysta, wszyscy to wiedzą
Mimo iż Fritz nie zabija zwierząt
Jest małomówny, zawsze uprzejmie
Kroi wędliny, ćwiartuje płaty
W jego sklepiku stali klienci
Pełni ufności i aprobaty
Czy to zdarzyło się naprawdę
Pytasz mnie od rana
Gorczyca, czosnek, recepty stare
Umiar klasyczny i wyważenie
Wszystko z perfekcją jest wymieszane
Pikanteryjnie podrasowane
Jeszcze troszeczkę pieprzu i soli
Trochę papryki - ale czad
Wypełnić flak właściwym smakiem
Właściwym smakiem wypełnić flak
Czy to zdarzyło się naprawdę
Pytasz mnie od rana
Jest koneserem, nie znosi chłamu
Swoje posiłki spożywa sam
To co zostanie idzie na sprzedaż
Ku uwielbieniu zgłodniałych dam
Bo Fritz najbardziej lubi kobiety
Nie gardzi dziećmi, lecz rarytasem
Są Weissewursty - białe kiełbasy
Robione z mięsa bliskich przyjaciół
Czy to zdarzyło się naprawdę
Pytasz mnie od rana
[zamknij okno]
Pani z dołu
[zamknij
okno]
Opowiem ci historię,
właściwie to nic takiego
O starszej pani z dołu, tej, która mieszka pode mną
Nie jest jej łatwo przeżyć, gromadzi stare ciuchy
Sprzedaje kapelusze i przechodzone buty
Zgarbione grubo ponad pół wieku
Dźwiga na swoich zmęczonych plecach
Samotnym rankiem idzie do sklepu
Liczy grosiki, których nie ma
A przecież kiedyś była piękna
I tak mocno kochała
Słoneczne powstanie to było coś dla niej
Chłopcy w kanałach
Listonosz i cała klatka, mówią: jest bardzo biedna
Niektórzy się uśmiechają, mówią: jest niepotrzebna
A politycy z ekranu, wciąż obiecują wiele
Tak bardzo chcą ją kupić, zdobyć złamane serce
Zgarbione grubo ponad pół wieku
Dźwiga na swoich zmęczonych plecach
Samotnym rankiem idzie do sklepu
Liczy grosiki, których nie ma
A przecież kiedyś była piękna
I tak mocno kochała
Słoneczne powstanie to było coś dla niej
Chłopcy w kanałach
Słyszałeś więc historię, właściwie to nic takiego
O starszej pani z dołu, tej, która mieszka pode mną
Nie jest jej łatwo przeżyć, gromadzi stare ciuchy
Sprzedaje kapelusze i przechodzone buty
Zgarbione grubo ponad pół wieku
Dźwiga na swoich zmęczonych plecach
Samotnym rankiem idzie do sklepu
Liczy grosiki, których nie ma
A przecież kiedyś była piękna
I tak mocno kochała
Słoneczne powstanie to było coś dla niej
Chłopcy w kanałach
[zamknij okno]
Stany
[zamknij
okno]
Normalnie stary, w każdym
klubie
Na każdym rogu ulicy
Wszyscy na koksie, ostra dilera
Na luzie zawodnicy
Normalnie stary, takie towary
Robią ci bambo na skwerku
Mówisz jej babe, mówisz jej dżizas
Kupujesz drinka - wyrywasz
Stany, stany - hajowa jazda
Zjednoczonych łopot flag
Ameryka, gwiaździsty sztandar
Czujesz klimat, na pewno tak
Normalnie stary, godzina roboty
Kupujesz wiosło i piecyk
Po prostu w Stanach jest inaczej
Możesz se na to pozwolić
Normalnie stary, żarcie jest tanie
Najlepszy keczup na świecie
Państwo ci buli co miesiąc kasę
Na twoją życiową szansę
Stany, stany - hajowa jazda
Zjednoczonych łopot flag
Ameryka, gwiaździsty sztandar
Czujesz klimat, na pewno tak
Normalnie w Stanach nie ma przebacz
Profesjonalna sprawa
Każdy ma gana, jest zawodowo
Po prostu super zabawa
Normalnie stary, jest demokracja
Możesz być anarchistą
Masz w dupie rząd i polityków
Po prostu możesz wszystko
Stany, stany - hajowa jazda
Zjednoczonych łopot flag
Ameryka, gwiaździsty sztandar
Czujesz klimat, na pewno tak
[zamknij okno]
He was born to be a taxi driver
[zamknij
okno]
Hey guys, what'ya gonna do
Are you gonna waste the night away
I wanna spend some time with you
I wanna spend some time with my friends
I know one bloke, he has a cab
He is always out of lunch
He knows one chick, she's always ready
To play the game with rock'n'roll
Don't you worry about money
Don't you worry about your life
He know one mate he has a cab
He's always out of lunch
He was born to be a taxi driver
He was born as nasty man
He was born to be a taxi driver
Motherfucker, a bit of a kev
He knows all of the city corners
He knows all of the city whores
He has an old radio in his cabby
Some people call him The King Of Noise
Don't you worry about money
Don't you worry about your life
He know one mate he has a cab
He's always out of lunch
He was born to be a taxi driver
He was born as nasty man
He was born to be a taxi driver
Motherfucker, a bit of a kev
Hey guys, what'ya gonna do
Are you gonna waste the night away
I wanna spend some time with you
I wanna spend some time with my friends
Don't you worry about money
Don't you worry about your life
He know one mate he has a cab
He's always out of lunch
He was born to be a taxi driver
He was born as nasty man
He was born to be a taxi driver
Motherfucker, a bit of a kev
[zamknij okno]
Never come back
[zamknij
okno]
Bye bye babe, break a leg
Shake yuor mummy
I never come back
Bye bye honey, it's over now
Cut that crap,
Shut your mouth
Get out of my house
You said i'm punk
I'll give you some money
Because i'm drunk
I'm so selfish, reckless guy
Have bad seeds
On my mind
I'm so stupid the great pretender
Nasty lair
Bad deffender
Get out of my house
You said i'm punk
I'll give you some money
Because i'm drunk
Bye bye babe, set me free
I'm not a whipping boy
Don't wanna be
Taste it babe, test your pain
I never come back
Never again
Get out of my house
You said i'm punk
I'll give you some money
Because i'm drunk
[zamknij okno]