
Zeszyt
Ten zeszyt rozmaitości to było coś niesamowitego. Spoglądałem na niego raz po raz od samego początku, gdy tylko pojawił się na kolanach tej dziewczyny. Przekartkowała go i otworzyła na wolnej stronie. Pisała dość szybko i jakby bez zastanowienia, co drugą linijkę.
Próbowałem zasnąć.
Pisała już półtorej strony, gdy skończyła i znowu wyszła na papierosa. Wyprostowałem nogi i dałem im wypocząć. Dziewczyna wróciła. Wzięła zeszyt w ręce i znów kartkowała. Było tam sporo dłuższych swobodnych zapisków, parę wklejonych kartek pocztowych, jedna poniewierająca się, mocno zapisana z tyłu, która służyła może jako zakładka, może nie. Nie dawałem rady zasnąć, ale chętnie przymykałem oczy, żeby uchronić je od widoku przemijającego czasu. Ku temu właśnie również próbowałem spać, mimo, że realnej ochoty do snu nie miałem.
Dziewczyna zaczęła rysować. Szkicowała długą kreskę, którą pogrubiła kilkakrotnie przejeżdżając po niej długopisem. Kreska zakręciła do środka kartki i wówczas zeszyt odchylił się za sprawą jej rąk tak, bym niczego nie widział. Spoglądałem to na zeszyt, to na dziewczynę, ale nasze spojrzenia nie spotkały się ani razu. Wyszedłem z założenia, że nie patrzy na mnie, mimo, że od czasu do czasu jej wzrok uciekał od rysowanych kresek. Tym większe więc było moje zdziwienie, gdy okazało się, że ona maluje swoistą karykaturę mojej osoby.
- Przepraszam bardzo, czy mógłbyś ocenić wynik mojej rysowaniny? - zapytała, kierując w moim kierunku zeszyt, nie oddając mi go jednak. - Narysowałam ciebie.
Zaskoczyło mnie dosyć to zachowanie i ucieszyło zarazem niezmiernie.
- Bardzo ładne. Bardzo mi się podoba.
Przedstawiliśmy się sobie i kontynuowaliśmy rozmowę. Przejrzeliśmy fragmentarycznie zeszyt - pomijając zapiski, które były najwyraźniej jakimś osobliwym wyznaniem, zatrzymując się dłużej na innych portretach, a raczej kubistycznych formach plastycznych, z których mój wizerunek należał do ładniejszych interpretacji.
Po jakimś czasie dziewczyna schowała zeszyt. Rozstaliśmy się prozaicznym "Trzymaj się! Cześć!" I tak się skończyło.
To był symbol, którego realnie cudownie doświadczyłem.
Autor jest twórcą serwisu
www.stachuriada.prv.pl
|