
Grzegorz i kobiety odc. 5
Przed przyjazdem Roksany Grzegorzowi wydawało się, że spotkanie z nią pomoże mu w pracy. Że Roksana zachowa się jednak mimo wszystko jak kobieta, to znaczy jak taka rasowa kobieta, która pochodzi z Wenus, czyta "Ewę", ma problemy z facetami, migrenami i dobraniem koloru cieni do powiek, niestety Roksana w dużym stopniu zniszczyła mu wizję kobiety, dla której miał pisać. Kobiety typowej. Kobiety kobiecej. Prawdziwej kobiety.
Książki, które kupił lub wypożyczył jako pomoce naukowe zapełniały pół półki i wyraźnie wynikało z nich, że kobiety i mężczyźni to nie tylko całkowicie odmienne rodzaje ludzi, ale wręcz całkiem odrębne gatunki, różniące się od siebie tak dalece, że nieprawdopodobny wydawał się fakt, że osobniki tak odmiennych gatunków mogą mieć wspólne potomstwo!
Na podstawie tych książek Grzegorz uznał, że choć wydawało mu się dotychczas, że jest bardzo męski, bo takie wnioski wysnuwał z faktu, że udawało mu się zdobywać każdą kobietę, jaką miał ochotę zdobyć, to tak naprawdę zdobył je chyba przez przypadek. Albo podobały mu się tylko takie, które łatwo było zdobyć, choć na pozór wydawało się, że jest inaczej. W każdym razie nie powinien mieć żadnych szans, zwłaszcza, że drugi wniosek, jaki wyciągnął z tych lektur był taki, że on w ogóle nie zna kobiet. Przynajmniej tych prawdziwych. Jasne, spotykał czasem kobiety, które zachowywały się, jakby pochodziły z innej planety lub innego kraju - jakiegoś dziwnego i pokręconego państewka z innej epoki - wymyślonego przez pijanego i naćpanego rysownika komiksów fantasy, ale takie same indywidua zdarzały się także wśród znanych mu przedstawicieli rodzaju męskiego...
Tymczasem różnice pomiędzy kobietami i mężczyznami opisywane w książkach specjalistów od spraw różnic międzypłciowych daleko wykraczały poza pewne odmienności w wyglądzie fizycznym i zainteresowaniami seksualnymi. Kobiety miały się zupełnie inaczej niż mężczyźni wypowiadać. Na przykład rozróżniać więcej odcieni kolorów i używać na ich określenie takich terminów, jak "lila-róż" albo "seledynowy". Grzegorzowi przypomniało się, że kiedyś pewna kobieta zbeształa go za to, że powiedział na granatowy samochód "granatowy samochód", choć jej zdaniem samochód ów był kobaltowy.
Dla Grzegorza kobalt był pierwiastkiem chemicznym i długo się kłócili, dopóki nie przyszła Klara i nie powiedziała, że oboje mają rację, bo kobalt jest i pierwiastkiem i kolorem - rodzajem niebieskiego.
Wtedy okazało się, że dla Klary granatowy to rodzaj niebieskiego i Grzegorz pokłócił się z nią na temat różnic pomiędzy niebieskim, a granatowym. Teraz Grzegorz doszedł do wniosku, że jeśli ilość stosowanych nazw kolorów jest skorelowana pozytywnie z kobiecością, to on jest bardziej kobiecy od Klary, a mniej od tej, która uważała, że samochód jest kobaltowy. Ale ona znała taką terminologię, bo była z zawodu dekoratorką wnętrz, więc należało uznać, że najbardziej kobiecymi jednostkami byli plastycy. Bez względu na płeć rzeczywistą.
Poza tym kobiety miały stawiać więcej pytań ogonkowych ("wiesz?", "prawda?") i być mniej zdecydowane niż faceci. I mniej bluzgać. To stawiało pod znakiem zapytania kobiecość Roksany, której w praktyce nie przeszkadzało to przyciągać spojrzeń wszystkich mijanych mężczyzn, nawet tych, którzy wiedzieli, że jak za bardzo się zapatrzą, to usłyszą coś nieprzyjemnego. Niektórzy nawet to lubili. Grzegorz pamiętał tego faceta, który kiedyś zbyt szeroko się uśmiechnął mierząc wzrokiem osiemnastoletnią wówczas Roksanę i usłyszał wielokrotnie złożone zdanie złożone wyłącznie ze słów uznanych za niecenzuralne. Umiejętność skonstruowania takiego zdania wprawiła faceta w tak wielki podziw, że przez pół roku kombinował jak mógł, żeby jak najczęściej słysząc je w różnych wersjach...
Podczas dalszej lektury dowiedział się, że faceci więcej przeklinają, ponieważ mają coś nie tak w lewej półkuli i przez to "werbalizacja" sprawia im czasem problemy, zwłaszcza, jak naprawdę mają coś do powiedzenia, obraził się na szowinistyczną feministyczną autorkę, która po rzucie okiem na okładkę, okazała się autorem i postanowił już więcej nie odnosić tego, co czytał do swojego życia.
I czytał dalej wyłącznie pod kątem tego, jakie były kobiety. A były one istotami, które wypowiadać umiały się świetnie, nawet jeśli brakowało im sensownej treści do owych wypowiedzi; zwracały uwagę na to, czy ktoś ich słucha, więc ciągle pytały "wiesz?", "nie?" i "prawda?", a same lubiły słuchać. Zwłaszcza o problemach rodzinnych i zdrowotnych innych ludzi. Lubiły także wszystko, co ładnie wyglądało - ubrania, wnętrza i ludzi. Wredne harpie przywiązywały dużą wagę do takich pozorów, jak to, czym kto jeździ (czy czymś ładnym, na przykład kobaltowym), czy mu krawat pasuje do koszuli i czy ma posprzątane w domu. Same musiały mieć nie tylko posprzątane, ale także firanki pod kolor mebli itp.
Dużą przyjemność sprawiało im zwierzanie się sobie nawzajem z różnych bzdur dotyczących facetów typu "On zapomniał o rocznicy, obiecał, że kupi masło i nie kupił..." oraz problemów rodzinnych i zdrowotnych, szczególnie typowo kobiecych. A zadaniem Grzegorza vel Melanii Andrzejewskiej było przekonać je do tego, żeby zwierzały się właśnie jemu... To znaczy jej!
Wydawało mu się, że Roksana opowie mu, jak rozmawiają kobiety między sobą i da mu klucz do ich problemów. A jednak...
- Słuchaj, o czym rozmawiają dziewczyny, jak są same? - Spytał, kiedy szli spać - Roksana na łóżku, a on na materacu.
- Jak są same to z reguły nie rozmawiają, chyba, że są mocno nawalone, albo mają jakieś zaburzenia.
- Mam na myśli to, że jest ich kilka naraz, ale są bez facetów.
- To zależy, czy się znają, gdzie są...
- Tyle to wiem... Jednak wyobraź sobie, że się znają.
- To zależy, jak dobrze...
- Dobrze. Tak, jak ty z Klarą.
- Wtedy gadają o bzdurach. Chyba, że jest coś ważnego, to wtedy gadają o tym czymś ważnym.
- Aha. A co jest ważne?
- No różnie... Co ty się tak głupio pytasz?
- Ciekawi mnie, co jest ważne dla dziewczyn.
- Myślę, że to, co dla facetów. Na przykład szukanie pracy albo oblanie egzaminu albo zagłada nuklearna.
- A to, czy firanki pasują do mebli albo, czy dobrze ci z jakimś cieniem do powiek?
- To nie jest tak ważne, jak zagłada nuklearna...
- Wiem, ale czy to jest ważna sprawa do obgadania z koleżanką?
- Nie, to jest bzdura do obgadania z kimkolwiek, jak nie ma nic ważnego do obgadania. No może ten cień to nie z kimkolwiek, ale ciebie, to bym zapytała.
- Mnie? Dlaczego mnie?
- Bo ty się znasz na takich rzeczach.
- Na cieniach do powiek? - Przestraszył się Grzegorz. - na jakiej podstawie uważasz, że znam się na cieniach do powiek?
- Bo zwracasz uwagę na takie bzdury.
Grzegorz zaniepokoił się o swoja męskość, po czym zapytał.
- No a na przykład zerwanie z facetem?
- To jest zwykle ważne.
- Zwykle?
- No tak, chyba nawet zawsze jest to w jakimś stopniu ważne, nawet jak ma się dupka w nosie, to jednak pozostają jakieś wyrzuty sumienia...
- Hmm...
- Ty nie masz wyrzutów sumienia, jak kogoś odstawiasz?
- Mam. Chyba nawet myślę, że to jest ważne.
- No to czemu pytasz?
- No bo... ja nie zrywam z facetami. Chciałem wiedzieć, czy to jest tak samo.
- Nie wiem. Ja zrywam tylko z facetami. I nie tak często jak ty.
Grzegorz znowu się zastanowił.
- A o jakich bzdurach rozmawiają kobiety?
- O różnych.
- Na przykład? O jakich bzdurach rozmawiałaś ostatnio z Klarą?
- Ostatnio? O... - Roksana roześmiała się. - Chciałam powiedzieć, że ostatnio obgadywałyśmy ciebie, ale... nie, ty nie jesteś bzdurą... Sorry... Ostatnio...
- Zastanowiła się. - Gadałyśmy o Internecie, bo ona, jak wiesz tkwi w tym po uszy... Czy w przyszłości będzie dało się nie tylko poznawać facetów przez Internet, ale także... no symulować ich jakoś...
- Ale wy macie chore pomysły!
- Tylko tak teoretyzowałyśmy... Chciałeś wiedzieć, o jakich bzdurach rozmawiamy.
- A o jakich jeszcze?
- No... o różnych znajomych...
- Plotkujecie?
- No to co? Ty też plotkujesz!
- Nie, to nie jest zarzut. Tylko tak pytam, z ciekawości...
- Z ciekawości? Ja coś czuję, że ty coś tu kombinujesz, Grzesiu... Przyznaj się, chcesz kogoś uwieść na... gadanie jak kobieta? - Skrzywiła się zniesmaczona bezsensem własnej wypowiedzi. - Nie, ty chcesz lepiej udawać tę Melanię, tak? Melania?
- Melania. - Przyznał się.
- Nie chcesz udawać takiej stereotypowej kobietki, tylko taką jak najbardziej realistyczną, tak?
- Tak. - Westchnął.
- Po co?
- Jak to po co? Żeby te kobiety, które kupią "Luizę" czuły się...
- Identyfikowały się z Melanią?
- Właśnie.
- To nie ma sensu.
- Czemu?
- Bo Melania ma im doradzać. Jak człowiek się z kimś identyfikuje, to uważa, że ten ktoś jest taki, jak on. A po co ci rady kogoś, kto jest tak samo mądry, jak ty? Nic nowego ci nie powie!
- Tak sądzisz?
- Aha.
- A czy zapytałabyś mnie o radę?
- W sprawie cieni do powiek?
- Nie tylko.
- To zależy...
- Od tego, czy byłbym w tym czymś mądrzejszy od ciebie?
- Aha. Ale zapytałabym też wtedy, gdybym potrzebowała sobie potwierdzić, czy dobrze myślę. Albo jakbym chciała się wygadać.
- No to ktoś może chcieć się wygadać Melanii.
- Raczej nie...
- Czemu?
- Bo wygadać to się można własnej kumpelce. Albo kumplowi. Nie trzeba pisać do żadnej Melanii, chyba, że jest to coś, na czym Melania się zna, a kumpelki nie.
- Jak sądzisz, jaka Melania powinna być, żeby spełniać swoje zadanie?
- Tak jak chcą ci Niemcy.
- Nie o to mi chodzi. Chodzi mi o to, jak wyobrażasz sobie kobietę, której porady chętnie czytasz w gazecie?
- Nie czytam porad w gazetach! Za co ty mnie uważasz? Odwaliło ci?
Grzegorz zasępił się.
- A dlaczego nie czytasz porad w gazetach?
Roksana popatrzyła na niego z politowaniem.
- Grzesiu, - powiedziała, - ty nie chcesz stworzyć kobiety, która dogadałaby się ze mną. Ty chcesz stworzyć kobietę, która dogadałaby się z takimi kobietami, jakimi szowinistyczne męskie świnie, którymi są wydawcy takich gazet chcieliby, żeby wszystkie kobiety były.
|