
Prawo i portale
Choć w firmy internetowe, w tym także w elektroniczne media, jakimi są portale horyzontalne zainwestowano ogromne środki, wiele firm tego rodzaju chętniej przeznacza je na promocję i reklamę swoich produktów, niż na rozwijanie produktów. Tak można wywnioskować z lektury listów pracowników polskich portali, nadchodzących do naszej redakcji oraz informacji udzielanych nam przez tych pracowników.
Trudno stwierdzić, na ile prawdziwe są te informacje, warto jednak zwrócić uwagę na dużą rotację pracowników portali internetowych oraz to, że początkowy entuzjazm zdolnych ludzi, "kupowanych" przez portale, nierzadko wraz z ich amatorskimi serwisami, często zmienia się z czasem w pogłębiające rozczarowanie pracą, a następnie rezygnację z niej, nawet, jeśli wiążą się z tym koszty - np. utrata własnego "przejętego" serwisu.
Metody "przejmowania" amatorskich serwisów przez duże firmy są rozmaite i zasługują na osobny artykuł, jednak na ogół założyciele takich serwisów zdają sobie sprawę z następstw takiej transakcji. Często nawet zakładają serwis właśnie po to, żeby z czasem odsprzedać go dużemu portalowi.
Prawa autorskie?
Każdy szanujący się polski portal internetowy ma na swoich stronach dział pod szumnym tytułem "Prawa autorskie", gdzie zastrzega sobie prawo do wszystkich publikowanych na swoich stronach materiałów. A jednak, co najmniej dwóm spośród nich do pewnej części tych materiałów nie przysługują absolutnie żadne prawa - należą one do innych osób lub firm.
Pracownicy jednego z portali przez przypadek odkryli, że ich firma nie posiada prawa do pobieranych i przetwarzanych przez nich informacji z jednej z największych agencji prasowych. Po długim dochodzeniu okazało się, że dostęp do tych informacji (zabezpieczonych hasłem) firma ma dzięki temu, że ktoś kiedyś komuś to hasło podał po znajomości. Co ciekawsze pracownicy owej agencji nie zdawali sobie sprawy, że ów portal nie wykupił od nich możliwości korzystania z tych informacji...
Zorientowali się natomiast przedstawiciele innej agencji, że ich informacje i zdjęcia publikowane są w innym, początkującym wówczas, portalu.
"Człowiek odpowiedzialny za serwis, w którym znalazłem nasze zdjęcia powiedział mi, że to na pewno nie są nasze zdjęcia, bo... widział je już w jakiejś gazecie." - Mówi zdumiony pracownik agencji informacyjnej.
Być może więc nieprzestrzeganie prawa autorskiego przez portale bierze się ze zwykłej niewiedzy o jego istnieniu? Tak, czy owak nieznajomość prawa wychodzi na niekorzyść temu, kto go nie zna...
CTRL+C, CTRL=V
Z dwóch portali otrzymaliśmy informacje o nielegalnym przetwarzaniu informacji - tzw. newsów, z jednego - o zdjęciach, pobieranych "z Internetu". Redaktor naczelny jednego z serwisów tematycznych, okraszanych takimi zdjęciami miał stwierdzić, że:
"Najlepiej ściągać z zachodnich serwisów, oni się nie zorientują, a nawet jeśli tak, to Polska dla nich to jest takie coś, jak Rosja dla nas i nie będzie im się chciało nikogo ścigać. Zresztą taki proces potrwa z pięć lat i komu się będzie chciało czekać? A w ogóle to przecież to ma niską szkodliwość społeczną i co nam zrobią?"
Redaktorzy zatrudnieni w niektórych portalach nie ukrywają faktu, że przygotowując artykuły szukają "natchnienia" w lekturze innych serwisów lub pism, czasami tak skutecznie, że powstałe w efekcie tego teksty do złudzenia przypominają swoje pierwowzory.
"Zobacz do "konkurencji", ściągnij i przeredaguj trochę" - Miał powiedzieć redaktor naczelny jednego z serwisów tematycznych do osoby redagującej teksty, która wyraziła zaniepokojenie z tego powodu w liście do naszej redakcji.
Piraci i hackerzy
Różnie bywa w portalach także z prawami do używanego w nich oprogramowania. Na temat korzystania z pirackiego oprogramowania (MS Office i Adobe Photoshop oraz słowniki języków obcych) otrzymaliśmy tylko z jednego portalu. Inny miał podobno ściągnąć specjalistyczne oprogramowanie od konkurencji, korzystając ze zdolności hakerskich swoich pracowników.
Serwery wszystkich portali wydają się bardzo korcić ciekawość konkurencji, ponieważ informowano nas aż o trzech próbach włamań z portali na serwery konkurencji. Włamania odbywały się za zgodą i wiedzą przełożonych, którzy w co najmniej dwóch przypadkach mieli... nadzorować "pracę" hakerów.
Inny portal poinformował nas natomiast o udaremnionej przezeń próbie włamania z konkurencji, która zakończyła się zablokowaniem dostępu do stron osobom, korzystającym z jej serwera.
Prawa pracowników portali
Choć praca w branży internetowej należy do lepiej opłacanych, najczęściej dobrze zarabiają pracownicy top-managementu, którzy nierzadko mogą liczyć na dodatkowe bonusy. Różnie bywa z wyceną pracy w mediach elektronicznych na stanowiskach średniego i niższego szczebla. W wielu firmach od pracowników wymaga się zarejestrowania działalności gospodarczej i samodzielnego odprowadzania składek ZUS i podatków. W innych podpisuje się umowę, na mocy której pracownik zarabia minimum krajowe, a resztę otrzymuje jako premię lub honorarium za wykonywanie dodatkowych prac.
Tak postępuje wiele firm, jednak tylko w niektórych pracownik nie otrzymuje połowy swojego wynagrodzenia w ramach "obciętej premii". Także potrącenia z powodu urlopów chorobowych wygadają w takiej sytuacji inaczej niż standardowo - za tydzień zwolnienia pracownik otrzymuje 80% wynagrodzenia, ale tylko z widniejącego w umowie minimum krajowego, z reszty potrąca mu się całość tego, co miał zarobić w okresie spędzonym na zwolnieniu - w przypadku tygodniowego zwolnienia jest to ok. 25% większości wynagrodzenia.
Umowy o pracę podpisywane są bynajmniej nie w ciągu 7 dni - czasem pod koniec miesiąca, czasem - w ogóle. Pracownik powinien być bowiem "łatwo zwalnialny", dzięki czemu pewien portal w ciągu kilku tygodni pozbył się całego działu handlowego - większości nie wypłacając świadczeń za ostatni przepracowany miesiąc - nie mieli umów... Co ciekawsze, oficjalnym powodem zwolnienia pracowników, którzy pracownikami przecież nie byli była... praca na rzecz konkurencji...
Czarne owce i nieroby
Zwolnieni pracownicy w co najmniej trzech portalach tracą prawo do kontaktów z firmą i jej pracownikami, a nawet do dobrego imienia. W co najmniej 3 portalach zwolnieni pracownicy mieli problemy z odebraniem pozostawionych w byłej pracy swoich rzeczy.
Kontakty pracowników portali z ich zwolnionymi kolegami często są nie tylko niemile widziane, ale wręcz zakazane. Choć kultura, opanowana choćby w najbardziej podstawowym stopniu nakazuje przynajmniej przywitać się i "wymienić uprzejmości" z poznaną kiedyś osobą, pracownicy przyłapani na rozmowie, czy korespondencji z "czarnymi owcami" miewają poważne problemy.
"Czasami doprowadza to do paranoi." - Mówi pracownik jednego z portali. - "Ostatnio byliśmy na imprezie branżowej, na której spotkaliśmy grupę byłych pracowników, z którymi zabroniono nam się kontaktować. Oni o tym wiedzą, więc za każdym razem, kiedy przechodziliśmy obok siebie, wszystkich zaczynał fascynować np. sufit albo wzorek na ścianie... To było coś w rodzaju gry w "my-się-przecież-nie-znamy!"
W co najmniej dwóch portalach zwolnionych pracowników obrzuca się obelgami - w jednym po zwolnieniu kilku pracowników zwołano nawet zebranie, na którym zabroniono pracownikom kontaktów z ich zwolnionymi kolegami. Zapowiedziano, że ich poczta będzie sprawdzana pod tym kątem.
Wielki Brat czyta
Zresztą czytanie poczty pracowników to standard w wielu firmach, dlatego większość informacji od wzburzonych pracowników otrzymujemy w listach wysyłanych przez strony WWW, nasze kartki elektroniczne albo z prywatnych kont e-mail.
"Przeglądanie" poczty elektronicznej najczęściej należy od obowiązków administratora serwera, co wyjaśnia problemy w funkcjonowaniu serwerów niektórych portali. Administratorzy muszą ocenzurować taką ilość e-maili, że na pracę administratorską brakuje im czasu.
Czytanie poczty jest jednak zajęciem tak fascynującym, że czasami zajmują się nim także szefowie firm. I wcale nie szukają w nim śladów przecieków czy pracy dla konkurencji, ciekawsze są przecież e-maile np. do partnerów pracowników, którzy bywają publicznie ośmieszani cytatami z własnych e-maili.
Nie wszędzie jest źle...
Po co więc ludzie zatrudniają się w portalach? Prawdopodobnie pociąga ich perspektywa dobrze płatnej i ciekawej pracy, kiedy ich oczekiwania nie spełniają się - szukają pracy gdzie indziej. Niektórzy postanawiają pozostać mimo wszystko, aby zdobyć doświadczenie w mediach elektronicznych i "mieć to w CV", choć niepowodzenie portalu sprawia czasem, że niektórzy potem wstydzą się, że w nim pracowali. Znamienne są słowa pracownika, który pracował "na czarno" i został zwolniony "bez odprawy".
"W pewnym sensie to dobrze, że pracowałem tam na czarno, bo nie muszę podawać tego epizodu w moim CV..."
Są także pracownicy portali zadowoleni ze swojej pracy. Tak więc na pewno nie we wszystkich dzieje się źle. Zwłaszcza, że alarmujące sygnały otrzymujemy tylko z niektórych spośród nich - jest więc nadzieja, że w pozostałych portalach wszystko jest w porządku, zwłaszcza, że ich pracownicy też czasem do nas piszą - na inne tematy.
Ponieważ jednak przytoczone tu historie dotyczą przypadków opisanych w listach do naszej redakcji w ciągu ostatniego roku i trudno było ustalić dokładnie wiarygodność ich autorów (zwłaszcza, że niektóre szczegóły wydają się wręcz niewiarygodne) postanowiliśmy nie umieszczać tu nazw opisywanych portali.
|