Magazyn Ready
Nr 6-7 - czerwiec-lipiec
www.ready.gery.pl

 

Magazyn Ready
Poprzednia strona

Spis Treści

Następna strona

NUMER

    zwykły, statystyczny Dzieciak. pojawił się znikąd któregoś dnia. tak po prostu, niespodziewanie się przykleił. bezimienny Dzieciak. bardzo przypominał mi siebie z czasów dzieciństwa, dorastania, dojrzewania. był zagubiony, opuszczony, strasznie dziwny. miał głowę pełną pytań, rozwiązań, planów, pomysłów i ogromne morze sprzeczności. tak jak ja kiedyś bardzo pokłócony ze światem i z losem, który chyba o nim zapomniał.
    n-ty z kolei spacer, zawsze w to samo miejsce. możliwie najdalsze zadupie naszego miasteczka gdzie stały trzy nowiutkie domy na krzyż, wyznaczone działki pod budowę i nic więcej poza opuszczoną, ale czynną budką telefoniczną. Dzieciak przemówił: "choć wykręcę ci numer". podszedł do samotnego aparatu telefonicznego, chwycił słuchawkę, mocno za nią pociągnął, śmiejąc się przy tym idiotycznie. wręczył mi wyrwaną część i powiedział "ale dzisiaj numer wykręciłem". dodał swój demoniczny uśmieszek i poszliśmy dalej. nawet nie próbowałam być "mądrą mamusią", która powiedziałaby NIE WOLNO. olałby mnie i tyle. usłyszał tylko "ten telefon mógł uratować komuś życie". dodał "i tak nikt z niej nie korzysta".
    któryś z kolei dzień, tak samo szary jak wszystkie poprzednie, ale czegoś w nim zabrakło. Dzieciak nie przyszedł. z przyzwyczajenia ruszyłam w stronę naszego zadupia. z oddali przed krzyżówką trzech domów i nowopowstającego czwartego i piątego zobaczyłam leżące cokolwiek kopane przez dwóch chuliganów. cokolwiek w znajomych ciuchach. przyspieszyłam kroku, a złowrogi tandem oddalał się w przeciwną stroną by szybko zniknąć z pola widzenia. Dzieciak leżał w kałuży krwi z kosą w lewym boku, a tego co zobaczyłam nie da się opisać. poprosił "help. to boli. to boli". jęczał wijąc się z bólu. zerwałam się żeby podbiec do samotnej budki telefonicznej, gdy przypomniał mi się incydent sprzed wieków. Dzieciak był jeszcze przytomny, więc szarpnęłam go za zakrwawioną bluzę "ten telefon już Cię nie uratuje". w jego oczach zobaczyłam strach, przerażenie, ból, ale mimo tego na twarzy miał swój nieodłączny uśmiech. instynktownie podbiegłam do aparatu. uffff. naprawiony. 999, 997, wszystko toczące się wieczność.
    powrót do zdrowia zajął mu sporo czasu, ale stał się znowu prawie tym samym Dzieciakiem, tylko trochę uszkodzonym. dla uczczenia tego faktu, wybraliśmy się na nasze zadupie, które coraz bardziej zaczynało się kolonizować. nawet wyznaczono nową drogę przebiegającą między domkiem szóstym a siódmym. a w tym samym miejscu ciągle stała samotna budka telefoniczna. podbiegł do niej, podniósł słuchawkę....... po chwili przyniósł mi ją mówiąc "ale dzisiaj numer wykręciłem".

BLACK

 

__________________ REKLAMA __________________

System wymiany banerów NetBAN


Poprzednia strona   | 53 |  Następna strona
Spis Treści


Copyright (C) 2001 by Ready. Wszelkie prawa zastrzeżone.