Mężczyzna w zbroi. Kolejny przeciwnik, którego będzie strasznie trudno pokonać. Po podejściu bliżej widać bojaźń w jego oczach. Zakuty w kupę metal człowieczek, który błaga o pomoc swoje bóstwa. Jeśli nie będą miały dobrego dnia to rozniesiesz go na strzępy.

  Zawsze uważałem, że palladyn to zubożona "wersja" wojownika. Niby silny, a jednak obwarowany ograniczeniami, jeśli chodzi o noszoną zbroję i dzierżoną broń. Wprawdzie w Diablo 2 takich orgraniczeń nie zauwżamy, ale moje zdane pozostało niezmienione. Jeśli chcesz się żucić w wir walki bierz barbarzyńce, jeśli kochasz magię poprowdź czrodziejkę. Palladynem będziesz się po prostu męczył, próbując klątwami nadrobić niedostatki w wyszkoleniu... No ale jeśli chcesz. Dodatkowo w kwesti palladyna trudno jednoznacznie powiedzieć jakie współczynniki ma rozwijać więc tej kwestii nie będę poruszał. Myśle, że po przeczytaniu opisu będziecie mieli podobne zdanie do mojego (znaczy trzeba teoretycznie rozwijać wszystko co jest niemożliwe do zrealizowania).

  Po uważnym przyjrzeniu się postaci Palladyna doszedłem do wniosku, że tak naprawę można go poprowadzić (sensownie) tylko w jeden sposób. Mimo to opiszę tu także te mniej sensowne, a nuż się ktoś skusi...;).

  Zacznę trochę nietypowo bo od wyliczenia umiejętności, w które moim zdanie nie warto inwestować. Palladyn jest kolejną - po Barbarzyńcy i Nekromancie - postacią, która posiada coś takiego jak aury. Wprawidzie u naekromanty były to klątwy, a u Barbarzyńcy okrzyki, ale... Jak zwał tak zwał. Ważne jest to, że dla mnie tego typu umiejętności są kompletnie bezużyteczne. A właśnie palladyn posiada ich cała kupę...   

  Całe dwa drzewka. I coż z tym począć? Na mój gust twócy z Blizzarda mieli nikłamaną ochotę (i swoje zamiary użeczywistnili) władowania do gry dużej liczby umiejętności, które ładnie wyglądają i ... nic poza tym :(. Niektórzy pewnie myślą: "Co on tu do cholery bredzi... Przecież aury są silne i przydatne!" To niewątpliwie prawda, ale jest pewne, ale - może nawet dwa :). Po pierwsze na raz może działać tylko jedna z aur. A to bardzo ogranicza pole manewru. Nie ma jednej uniwesalnej aury, a ciągłe ich zmienianie nie jest za wygodne, gdy wokół wrze walka. Dodatkowo aury kosztują manę. Może nie jest to wielka jej ilość, ale stajemy na rozdrożu... W gruńcie rzeczy palladyn to wojownik i jako taki nie powinien zbytnio przejmować się maną, a tym bardziej inwestowaniu w nią punktów. Jednak okazuje się, że nasz bohater para się także magią.... Ha, musimy więc jednak inwestować w energię, aby niebieska bańka zwierałą przynajmniej przyzwoite ilości bliżej nieokeślonego :) płynu.

  Drugie ale - zasieg działania aur jest nieco mały (oczywiście w odniesieniu do tych, które wpływają na otoczenie) i zabieg ich rzucania trzeba bezsensownie powtarzać, jak tylko na horyzońcie pojawi się nowa grupa potworów. Ostatecznie kończy się to tym, że palladyn walczący w zwarciu widzi, że życie spada mu w tempie uniemożliwiającym przeżycie, zaczyna więc ratować się klątwami różnego typu - ta poprawi atak, tamta podniesie trochę punktów życia i po chwili... pada martwy. Albo starci życie przed zyżyciem całej many albo zostanie skrucony o głowę w chwilę po tym jak zauważy, że nie za bardzo ma moc, aby uaktywnić kolejną aurę (przypominam, że niebieskich buteleczek nie można kupić). Eh.... Naprawdę dla mnie palladyni będą zawsze postaciami kalekimi. Chce taki walczyć wręcz, a sumienie mu nie pozwala. To po co się za to bierze, he?

  Jak więc poprowadzić palladyna, aby mieć jakiekolwiek szanse w starciu z chordami wysłanników Diablo? Znalazłem dwa dość logiczne sposoby i teraz zamierzam je właśnie opisać.

  Scieżka pierwsza. Robimy z palladyna pseudo-wojownika. Pseudo, gdyż tak prawdziwym wojem w stylu Barbarzyńcy to on nigdy nie zostanie. Tak więc odpuszczamy sobie oba drzewka umiejętności z aurami (tak!) i wszystko ładujemy w "Umiejętności bojowe". Pytanie tylko jakie... Teoretycznie dużą wartość bojową prezentuje "Poświęcenie", jednak to tylko złudne wrażenie. Na wyższych poziomach trudności umiejętność ta zaczyna działać na zasadzie rosyjskiej ruletki. Oddajemy życię (czasem nawet połowę!) i jeśli trafimy to wszystko ok. Gorzej jeśli znajdujemy się w tłumie (gdzie jeden zabity potwór to żadne sikces) lub nasz cios chybi. Wtedy jest to równoznaczne ze strzeleniem sobie w łeb... Zupełnie świadomie. W "Święty pocisk" warto inwestować jedynie jeśli mamy zamiar podróżwoać w grupie (to znaczy na BN) i podleczać innych graczy. Choć używanie czegoś takiego do leczenia innych to jak zabijanie muchy za pomocą siekiery... Skoro trzeba, a nie można inaczej ;). Jeśli chodzi o tryb single to jest to z gruntu niepotrzebna umiejętność. Na upartego można by ją wyszkolić na 1 lvl do zabijania na odległość np. szamanów, którzy wskrzeszają swoich poddanych. Ale to szuknanie zalet na siłę. W końcu mamy stworzyć (pseudo :)wojownika, a nie maga... Za to warto zainwestować w "Zapał" (niestety dopiero na 12 lvl, a jak do niego dotrwać?). Pozwala on jednym atakiem uderzyć kilku przeciwników i bardzo przydaje się nie tylko podczas okrążenia (choć wtedy chyba najbradziej). Koszt many jest niewielki i przy jej dość szybkim odnawianiu się strata jest niemal niezauważalna. Przydatna może być także szarża, ale jeśli rzucimy się w tłum wrogów, a zabraknie nam many to... Koniec będzie podobny do tego jaki może nastąpić przy użyciu "Poświęcenia" Po szczęśliwym dotarciu do 18 lvl (oj dużo szczęścia będzie wam potrzeba - naprawdę) powinniśmy zainwestować trochę w "Zemstę", która zawsze podniesie niecio skteczność naszych ataków. Bezwartościowy jest natomiast "Święty młot", który zadaje tak małe obrżenia, że szkoda gadać... Poźniej pojawia się nawrócenie, którego skuteczność jest tak śmiesznie mała, że nie warto sobie ją zaprzątać głowy, a także "Pięść niebios", która jest naprawdę dobra, ale czasami ma problemy z trafieniem w cel...

  Jeśli chodzi o sposób mniej logiczny (pisałem o tym na początku) to przyszła mi na myśl wykorzystania możliwości przyporządkowania pod każdy z klawisz myszki innej umiejętności. Zawstanawiam się czy nie sensowne było by pod jeden z nich wrzucić jakąś "Umiejętność bojową", a pod drugi aurę... Jednak taka kombinacja zmuszała by do odnawiania aury po każdym ataku co było by strasznie mano-żerne i chyba ogólnie niewygodne. Jeśli ktoś chce experymentować to powodzenia. Ja wyraźiłem swoje zdanie co do palladyna i nadal uważam, że jest to bohater, który nie może się zdecydować czy jego kodeks moralny pozwala kogoś zgładzić :).

Autor: Henkel