Polski Przegląd Piłkarski

Numer: 2/2000 (2)      Data wydania: 2. grudnia 2000 r.      Prenumerata: 480

Serdecznie witamy na stronach największego w sieci magazynu poświęconego polskiej piłce nożnej!

 Polski Przegląd Piłkarski:
  Strona główna numeru
  Reklama w e-zinie
  Redakcja magazynu

 Plebiscyt 2000:
 Regulamin i idea plebiscytu
 Piłkarz Roku - nominacje
 Trener Roku - nominacje
 Odkrycie Roku - nominacje
 Formularz do głosowania

 Miesiąc w pigułce:
 Ekstraklasa - podsumowanie
 1/8 finału PP
  1/4 finału PLP - rewanże
  Polska - Islandia 1:0
  II runda PUEFA - rewanże

 Publicystyka:
 Jesień Białej Gwiazdy
  Polscy sędziowie
  Zemsta Smudy
  Był sobie mistrz...
 Stadion Narodowy - c. d.?
  Stracone nadzieje
  Niezły rok

 Stałe rubryki:
 Historia Polskiej Piłki Nożnej
 Pamiętnik polskiego pikarza
  Rozmowa z...
  Najlepsi w miesiącu
 Rynek transferowy

 Inne:
 Nasza ankieta
  Listy do redakcji

Niezły rok

Gdy w w przerwie meczu z Islandią na murawie Stadionu Wojska Polskiego w Warszawie piłkę kopali trampkarze Legii, prezes PZPN Michał Listkiewicz w wywiadzie dla TVP stwierdził: "Wierzę, że w drugiej połowie reprezentanci Polski dorównają ambicją tym ośmioletnim chłpcom i zakończą zwycięstwem niezły w sumie rok dla polskiej piłki". Ta ironiczna wypowiedź trafnie komentuje postawę drużyny Jerzego Engela w ostatnim roku tego tysiąclecia.

Debiut Jerzego Engela na stanowisku selekcjonera reprezentacji narodowej  nie wypadł zbyt pomyślnie. Wystarczy wspomnieć, iż w pierwszych pięciu meczach jego podopieczni ponieśli trzy porażki, dwa razy podzielili się punktami z rywalem, zdobywając przy tym zaledwie jedną bramkę. Trener Engel ma rację, twierdząc, iż największym błędem, jaki popełnił, było to, iż zgodził się na rozegranie w styczniu meczu z Hiszpanią. I z pewnością ma rację. Chyba głównym argumentem, jaki potwierdza słowa selekcjonera, jest to, iż Hiszpanie w styczniu są w środku ligowego sezonu. Ten mecz udowodnił nam, jak dużo brakuje polskiej piłce do europejskiej czołówki. Niecały miesiąc później Polakom przyszło stawić czoła nie byle komu, bo samym Mistrzom Świata! Zgodnie z oczekiwaniami ten mecz również przegraliśmy, lecz gra była już zupełnie inna, niż w poprzednim spotkaniu. Co prawda Polacy nie stworzyli wielu sytuacji pod bramką gospodarzy, lecz linie defensywy i pomocy bardzo dobrze radziły sobie z utytułowanymi graczami znad Sekwany. Kolejne dwa mecze z Węgrami (w marcu) oraz z Finlandią (w kwietniu) przyniosły nam spore rozczarowanie. Nie ma co ukrywać, iż cała piłkarska Polska oczekiwała już dość długo na zwycięstwo. Niestety, dwa bezbramkowe remisy oraz nie najlepszy styl gry, w jakim zostały osiągnięte, przysporzyły Engelowi kolejnych przeciwników, żadających jego odejścia. W coraz więszą frustrację wpędzała kibiców i sztab szkoleniowy (i zapewne samych piłkarzy) strzelecka absencja naszych zawodników. W końcu doczekaliśmy się. Przygotowująca się do finałów Euro 2000 reprezentacja Holandii co prawda dość łatwo pokonała nasz zespół, lecz nastąpił w tym czerwcowym meczu przełom, jeżeli chodzi własnie o zdobywanie goli. Szczęśliwym strzelcem był napastnik Amiki Wronki, Paweł Kryszałowicz. Coż z tego jednak, gdy nadal Polacy przegrywali mecz za meczem, a grono przeciwników reprezentacji kierowanej przez Engela rosło z dnia na dzień.

Chyba pierwszym dobrym znakiem na przyszłość był remis 1:1 wywalczony z silną reprezentacją Rumunii. Zespół nie dość, że nie dał się pokonać tak renomowanej firmie, to na dodatek strzelił kolejną bramkę. Wyjazd na Ukrainę, w ramach pierwszego spotkania eliminacji MŚ, określano jako wyjazd do "jaskini lwa". Polacy skazywani byli na sromotną porażkę. Jakim jednak zaskoczeniem było to, że już na samym początku meczu, po strzale nowego obywatela Polski Emmanuela Olisadebe, objęliśmy prowadzenie. Później czarnoskóry piłkarz dołożył jeszcze jedno trafienie, a festiwal strzelecki naszego zespołu zakończył Radosław Kałużny. Gospodarzy stać było jedynie na honorowego gola. Polacy przywieźli z trudnego terenu komplet punktów, sprawiając największą niespodziankę pierwszych meczów eliminacji MŚ 2002. Prześmiewcy twierdzili, że był to jedynie przypadek, następne spotkania miały potwierdzić realną wartość zepołu Engela. Ci najbardziej wyważeni czekali na potwierdzenie dobrej gdy zespołu. W kolejnym meczu eliminacji wygrana 3:1 z nieprzewidywalną Białorusią i hat-trick Kałużnego raczej potwierdziły tezę, iż w Polskiej piłce zaczęło dziać się coś pozytywnego. Spore rozczarowanie przeżyliśmy po bezbramkowym remisie z Walią, lecz wiadomo było, iż wygrać z tym zespołem będzie niezwykle trudno. Na zakończenie tego tysiąclecia drużyna Jerzego Engela rozegrała jeszcze sparring z Islandią. Po bardzo przeciętnym spotkaniu wymęczyliśmy zwycięstwo 1:0,  po bramce zdobytej z rzutu karnego przez Tomasza Frankowskiego.

Reasumując - z pewną dozą zadowolenia należy komentować wyniki osiągnięte przez podopiecznych Jerzego Engela. Zważywszy na ich piłkarskie umiejętności, można zaryzykować stwierdzenie, że są one ponad stan. Reprezentacja od lat gra archaicznie i nic w tym kierunku się nie zmieniło. Nasi piłkarze nadal nie potrafią grać z polotem, kiwnąć, zagrać z pierwszej piłki, podać zewnętrzną częścią stopy, czy też skutecznie uderzyć z woleja. Trudno jest nam zaskoczyć rywala, nie mówiąc już o kibicach. Z tyłu mnożą się bezproduktywne podania, z przodu gramy nieskutecznie. Za co należy chwalić reprezentację, wszyscy wiemy. Dlatego w tym miejscu skupiłem się na niedostatkach jej gry. Bo choć naprawdę doceniam to, co zostało stworzone, nigdy przecież nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być jeszcze lepiej.

Czy był to dla polskiej reprezentacji "niezły rok"? Na pewno tak. Choć trzeba również spojrzeć prawdzie w oczy. Cały fundament obecnego optymizmu stoi na dwóch wydarzeniach: zwycięstwach reprezentacji w eliminacjach z Ukrainą i Białorusią. Wszystko inne, co wydarzyło się w reprezentacyjnej piłce w 2000 roku, było zaledwie szarym tłem dla wymienionych spotkań. Jednocześnie trudno nie być zadowolonym, gdy po sześciu grach towarzyskich, w których kadra zdobywa zaledwie trzy punkty i dwa gole, przychodzą dwa pewne zwycięstwa i remis w eliminacjach do MŚ. Polska przewodzi w swojej grupie i jest na najlepszej drodze do awansu na mundial w 2002 roku. Należy jednak mieć na uwadze fakt, że nie jesteśmy jeszcze w Korei i Japonii, lecz po Ukrainie, Białorusi i Walii. I dlatego też od naszych kadrowiczów oczekuję dalszego zaangażowania w grę oraz życzę im kolejnych sukcesów w tym inauguracyjnym XXI wiek roku.

Autor tekstu:
Łukasz Macheta



Copyright (c) 2000 by Przegląd Piłkarski. All rights reserved.