Polski Przegląd Piłkarski

Numer: 2/2000 (2)      Data wydania: 2. grudnia 2000 r.      Prenumerata: 480

Serdecznie witamy na stronach największego w sieci magazynu poświęconego polskiej piłce nożnej!

 Polski Przegląd Piłkarski:
  Strona główna numeru
  Reklama w e-zinie
  Redakcja magazynu

 Plebiscyt 2000:
 Regulamin i idea plebiscytu
 Piłkarz Roku - nominacje
 Trener Roku - nominacje
 Odkrycie Roku - nominacje
 Formularz do głosowania

 Miesiąc w pigułce:
 Ekstraklasa - podsumowanie
 1/8 finału PP
  1/4 finału PLP - rewanże
  Polska - Islandia 1:0
  II runda PUEFA - rewanże

 Publicystyka:
 Jesień Białej Gwiazdy
  Polscy sędziowie
  Zemsta Smudy
  Był sobie mistrz...
 Stadion Narodowy - c. d.?
  Stracone nadzieje
  Niezły rok

 Stałe rubryki:
 Historia Polskiej Piłki Nożnej
 Pamiętnik polskiego pikarza
  Rozmowa z...
  Najlepsi w miesiącu
 Rynek transferowy

 Inne:
 Nasza ankieta
  Listy do redakcji

Zemsta Smudy

Franciszek Smuda niegdyś był trenem Wisły. Już w przyszłą niedzielę zasiądzie na stadionie w Krakowie na ławce rezerwowych gości. Dla niego będzie to mecz szczególny. Czy uciszy, zapewne wrogo nastawionych do siebie, kibiców Białej Gwiazdy? Na pewno zechce odebrać punkty krakowskiej drużynie. A więc czy nastąpi zemsta Smudy? Miejmy nadzieję, że taka a oto poniższy tekst informujący o najwspanialszym polskim trenerze Franciszku Smudzie.

Franciszek Smuda, szkoleniowiec warszawskiej Legii, urodził się w Lubomii. W swojej karierze grał w klubach polskich, niemieckich, amerykańskich. Reprezentował jako zawodnik również barwy Legii. W Polsce zasłynął z trofeów zdobywanych z Widzewem i Wisłą Kraków. Tytułu trenera roku nie są mu obce.

W 1995 r. pożegnał się ze Stalą Mielec i przeszedł do łódzkiego Widzewa. Roku później w pamiętnym meczu z Legią pokonując Wojskowych 2:1 sięgnął po mistrzostwo Polski. Większość kibiców Legii twierdzi, że ten mecz został sprzedany, jednak jaka jest prawda nie dowiemy się raczej nigdy. Ponownie rok później, mógł wznieść ręce w górę w geście triumfu. Na Łazienkowskiej drugi raz dane mu było cieszyć się z mistrzostwa. Kibice Legii w ciągu dwóch lat dwukrotnie musieli przełknąć gorzką pigułkę. Warto dodać, że za jego czasów Widzew udanie spisywał się w Lidze Mistrzów. W 1998 roku zdecydował się na transfer do Wisły Kraków z którą w 1999 roku zdobył mistrzostwo Polski, jednak nie miał okazji zaprezentować się w Europie. Po pamiętnym incydencie, kiedy to w 1998 r. podczas meczu z Parmą kibic Wisły rzucił nożem w jednego z włoskich piłkarzy. FIFA nałożyła zakaz występów Wisły na arenie międzynarodowej.

Nie dane mu było dokończyć rundy jesiennej prowadząc Wisłę. W dniu 14. września zrezygnował z pracy w krakowskim klubie. Franciszek Smuda najpierw przez dwa dni w Bieszczadach... zbierał grzyby. Kiedy pojawiła się oferta z Warszawy w kilka godzin stał się trenerem Legii. W dwa dni na Łazienkowskiej dokonał cudów. Ze środka tabeli Legia awansowała na czołowe miejsca w lidze. Jego debiutem był mecz z Groclinem. Legia wygrała 5:0! Radość warszawskich fanów nie znała końca. Kwiaty dla trenera i ciągłe skandowanie jego nazwiska, tego nawet sam "Franz" się nie spodziewał. Po meczu był bardzo wzruszony. Kibice Legii cenią go przede wszystkim za ambicję. Pytany przez dziennikarza o mistrzostwo z Wisłą odpowiada: "Co to jest mistrzostwo Polski? Klubowe mistrzostwo Europy to jest sukces". Franek stwarza wrażenie szkoleniowca z mocną ręką, w niektórych tytułach prasowych można przeczytać jego twarde wypowiedzi "mięczaków niszczę". Choć kiedy odchodził z Wisły mówił: "nigdy się nie żegnam przez podanie ręki, bo zawsze wywołuje to wzruszenie a ja mam miękkie serce". W stolicy przypadło do niego stwierdzenie: "Smuda czyni cuda". Myślę, że jest w tym trochę przesady, lecz nie podważam umiejętności i autorytetu "Franza".

W sezonie 1999/2000 nadszedł mecz Wisła - Legia. Był to powrót dawnego szkoleniowca "Białej Gwiazdy" na stadion przy Reymonta. Wiele osób zastanawiało się, czy Smuda zasiądzie na ławce rezerwowych, czy też na trybunach. Podobno oba kluby umówiły się, że "Franz" w tym meczu nie zasiądzie na ławce rezerwowych, Smudy nie było nawet na trybunach. Szkoleniowiec Legii oglądał mecz w jednym z krakowskich hoteli. Co kilka minut dzwonił do Jacka Kazimierskiego i przekazywał mu wskazówki dotyczące spotkania. Nie popisali się kibice Wisły, którzy wywiesili transparenty: "Smuda judasz", a trybuny prowadziły niezbyt przyjemny dialog dla pana Franka. Cóż, w dzisiejszej piłce, zmiany pracodawcy są codziennością i my nic na to nie poradzimy.

Następnie w przerwie między rundami, Smudą interesowała się reprezentacja Polski, która po zwolnieniu Janusza Wójcika nie miała trenera. Trener Legii aż palił się do kadry, jednak prezes Marek Pietruszka, nie zezwolił na jego odejście. Prezes Legii postawił warunki, że końca sezonu Smuda będzie pracował w kadrze i w Legii, jednak prezesi Listkiewicz i Boniek nie zgodzili się na takie posunięcie, a więc dla Franza rozdział pt. reprezentacja zamknął się. Po decyzji Pietruszki, trener Legii był trochę zawiedziony i zdenerwowany na Pietruszkę, ale miał do tego pełne prawo. Również, ówczesny prezes Legii moim zdaniem logicznie postawił swoje interesy na pierwszym miejscu.

Nadeszła feralna dla naszego klubu runda wiosenna. Po nieudanych, remisowych pierwszych meczach, postawę zawodników Smuda usprawiedliwiał, tłumaczeniem, że każdy zespól przez niego prowadzony, zawsze ma kłopoty na początku a potem zdobywa mistrzostwo. Runda wiosenna w wykonaniu Legii nie była najgorsza, lecz do czasu kiedy nadeszły ostatnie spotkania tejże wiosny. Po przegranym meczu z Groclinem, Smuda był wręcz rozwścieczony. Cały dzień w relacjach sportowych można było zobaczyć jak zdenerwowany mówi do dziennikarza TVP: "weź pan się k... ode mnie odp..." A Legia niestety meczem z przeciętnym Groclinem przegrała szanse na mistrzostwo. Po tym meczu "Franz" zapowiedział czystki. Miało paść kilka nazwisk, jednak... nie padły. Smuda jest ambitny i nie lubi przegrywać. Po niestety przegranym meczu w Olsztynie nazwał piłkarzy "bandą". I tak dalej potoczyło się koło przegranych spotkań, a finiszu sezonu nie będę kometował. Jednak kibice obdarzyli go kredytem zaufania który trwa do dziś. Po nie zakwalifikowaniu się do europejskich pucharów, Smuda o dziwo został w Legii z mocnym postanowieniem zrobienia porządków w drużynie.

Rzeczywiście w tym sezonie, szczególnie w ostatnich meczach widać znaczne symptomy lepszej gry. Jednak po wpadce Legii w Katowicach od razu na łamach prasy pojawiły się spekulacje, jakoby "Franz" miał odejść z Legii. Po dobrych występach swoją wypowiedzią "zakasował" media i swoich krytyków: "teraz wszyscy myślą, że w Warszawie jest miodzio, trzeba było przyjść tu rok temu kiedy ta drużyna naprawdę potrzebowała pomocy". Ogólnie jak wiadomo Smuda z pewną niechęcią odnosi się do dziennikarzy. Kiedy jeden z żurnalistów chciał o nim zrobić artykuł "spławił" go krótką odpowiedzią: "powiedz ile dadzą ci za ten reportaż, a ja ci dam dwa razy tyle". Smuda posiada umiejętność odpowiadania na zarzuty dziennikarzy, nieraz robi to żartobliwie. Pytany o sędziowanie stwierdził: "nie odpowiem, bo przed chwilą... ugryzłem się w język". Media zarzucają mu częste wyjazdu do Krakowa, lecz on przez rok pracy w Legii nie opuścił żadnego treningu! Jak sam podkreśla kocha miasto pod Wawelem: "Kraków jest najpiękniejszym miastem Polski i chyba tu zamieszkam na stałe". "Nigdy nie jem nic po godzinie 18"- stwierdził dla jednej z gazet podając swój sposób na dobrą formę i kondycję.

Kibice Legii zawsze cienią jego ambicje i jasno sprecyzowane cele. Jego słowa: "interesuje mnie jedynie mistrzostwo" nie są nam obce. Właśnie Smuda jest człowiekiem, który wie o co w tym wszystkim chodzi. Wielu zawodników czuje przed nim respekt. Kiedy "Franz" przychodził do Legii Sylwester Czereszewski mówił: "potrzebowaliśmy trenera z silną ręką". W szatni przed i w przerwie meczu nikt w szatni Legii nie może się odezwać bez zgody trenera. Na pewno Legia potrzebowała trenera, który "utemperuje" warszawskie "gwiazdy". A zatem, liczymy na to, że "Franz" uciszy, dobrą postawą jego drużyny, widzów zgromadzonych na stadionie przy Reymonta. A zatem panie Franku mściwość jest złą cechą, ale nie w futbolu. Pokażmy teraźniejszemu liderowi gdzie jest jego miejsce, osiem punktów straty do Wisły, siedemnaście kolejek do końca sezonu, jeszcze nic nie jest stracone!!!

Autor tekstu:
Jacek Filipiuk

Legia LIVE
legia.futbol.pl



Copyright (c) 2000 by Przegląd Piłkarski. All rights reserved.