Rady Turystów dla Turystów


Aktualnie przeczytasz o:

- Schronisko PTTK Wetlina
- Jadłodajnia w Wetlinie
- Schronisko Podkowiata Komańcza
- Schronisko PTSM Dukla

W Bieszczadach byłam ostatnio w sierpniu 1997 r, więc moje informacje mogą być już nie aktualne.

Spaliśmy w Wetlinie w schronisku PTTK.
Warunki higieniczno-sanitarne były w miarę dobre, natomiast barak w którym spaliśmy miał dziurawe ściany (wewnętrzne działowe między pokojami). Dziury były pozasłaniane kocami.

Do dziś mile wspominamy małą prywatną jadłodajnię w centrum Wetliny (nazwy niestety nie pamiętam, chyba nawet nazwy nie było), gdzie za 3 zł można było zjeść 14 sztuk dużych, pysznych pierogów z jagodami i ze śmietaną. Były także inne rzeczy do jedzenia (kilkanaście pozycji). Pełny obiad z zupą i daniem mięsnym można było wtedy zjeść za ok. 10 zł. Jadłodajnia położona z tyłu za przystankiem PKS w kierunku Cisnej.

Po drugiej stronie szosy za przystankiem PKS w kierunku Ustrzyk Górnych też była jadłodajnia, też dość tania ale pierogi nie były już tak dobre.

W Komańczy spaliśmy w schronisku PTTK "Podkowiata" w domkach drewnianych na placu przed schroniskiem, bo w samym schronisku były kolonie.
Syf z malarią. 1 oczko ustępowe (wiecznie zatkane) i 1 prysznic z zimną wodą na 50 szt. młodzieży na koloniach + kilkunastu turystów "z zewnątrz" śpiących w domkach.
Na dodatek struliśmy się fasolką po bretońsku kupioną w schronisku. Nikomu nie polecam.




Inna opinia na temat schroniska Podkowiata

Napiszę kilka słów na temat Komańczy, gdzie spędzałem ostatniego sylwestra, konkretnie w Schronisku Podkowiata.
Przede wszystkim po przyjeździe okazało się, że w schronisku nikogo nie ma z obsługi, mimo to było... otwarte. Jako, że nasz przyjazd był spodziewany to rozgościliśmy się, ale okazało się, że nie ma.. prądu, a co za tym idzie ciepłej wody. Taka sytuacja trwała 3 dni, po czym przenieśliśmy się do kwater prywatnych (tyle samo płaciliśmy, a jak dużo lepiej). Imprezę sylwestrową w schronisku mieliśmy opłaconą (140zł), a w tym miał być kulig, ognisko, zakąski i alkohol. Przyszedł wreszcie dzień świętowania. Kulig był, owszem, ale woźnica pijany i minęły 4 godziny zanim wytrzeźwiał i można było jechać, ale okazało się też że chętnych jest ok. 100 osób (za imprę zapłaciło ok. 40), więc nigdzie nie pojechaliśmy. Alkohol był, ale trzeba było go kupić jak i jedzenie, mimo zapłacenia za to. Poza tym do schroniska zwalili się wszyscy mieszkańcy i przybysze. Nikt nie sprawdzał zaproszeń, nikt nad tym nie panował. Już po 3 godzinach, na długo przed północą całe schronisko było zdemolowane, zalane piwem, zaszczane, pobite butelki walały się po podłodze, kilka wybitych szyb, potłuczone żyrandole... Po prostu MASAKRA. Sylwestra spędziliśmy na sankach zjeżdżając z górki klasztornej i chodząc po przepięknym lesie. Pieniędzy "złodzieje" oczywiście nie oddali. Podobno zresztą SANEPID zamknął wcześniej te schronisko i działo się to wszystko nielegalnie. Ciekawe więc gdzie trafiły nasze pieniądze? Komańcza - TAK (w zimę jest tam przepięknie i dziko), Podkowiata - NIE. Jeśli to jeszcze działa to OSTRZEGAM, bo można stracić nie tylko pieniądze, ale i nerwy oraz zdrowie (warunki higieniczno-sanitarne takie jak w Czeczenii). A tak w ogóle to Bieszczady są the best. AHOJ.


opinię nadesłał pajacek@ahoj.pl

Polecam jeszcze schronisko PTSM w Dukli na rynku. Bardzo czysto, miło i niedrogo. Dostępne prysznice, non-stop ciepła woda, kuchnia turystyczna. Ceny w granicach 10 zł, a dla młodzieży szkolnej nawet mniej.


Pozdrowienia

Basia


Witam
Odnosnie opisow: basiaz@chorzow.um.gov.pl
Ja bylem w 1998 i 1999 roku, tak ze moge dodac troche nowosci :-)
Co do schroniska PTTK w Wetlinie (niektorzy mowia po prostu: u Wlodka): osobiscie bylem na polu namiotowym i mimo iz cena byla dosc wysoka (w 1999 roku juz 6zl/os.) to warto bylo tyle zaplacic: pelne bezpieczenstwo (lub moze ja mialem takie szczescie, ze nie zginela mi nawet najdrobniejsza rzecz), dosc dobra sytuacja z ciepla woda i bardzo dobra, jesli chodzi o sanitariaty. W calym osrodku porzadek i czystosc. Czasami tylko przyjmowano zbyt wiele osob i tworzyly sie kolejki przed prysznicami. Wada bylo tez to, ze woda byla caly czas, ale zimna, a ciepla tylko od 16-ej do 20-ej, z tym, ze nagrzewana byla co 2 godziny. Efekt: o 16-ej bylo fajnie, 16:20 juz gorzej a 16:45 juz byla tylko zimna woda (jesli bylo duzo osob), o 18:00 znowu fajnie i tak, az do ostatniego nagrzania o 20-ej :-)))

Co do PTTK Podkowiata: zgadza sie - syf i malaria. Gdy ja przyjechalem tam w 1999 roku (i wątpię aby cokolwiek sie z tego zmieniło) na miejscu nie bylo nikogo. Po godzinie przyszedl jakis smarkacz (doslownie: caly czas pociagal nosem, i w przenosni: mogl miec 15 lat) na straszliwym kacu. Podczas naszego wprowadzania sie do tego miejsca bylismy swiadkami, jak kilka osob wyprowadzalo sie w pospiechu, twierdzac, cyt.: "nastepnej takiej nocy nie przezyje !" - faktycznie po ostatniej imprezie nie bylo jeszcze posprzatane, ubikacje w fatalnym stanie, obsluga obudzila sie kolo 16-ej. Klucze wydano nam bez dokladniejszego sprawdzenia, skad jestesmy. Wbrew temu co napisano (zarowno na internecie, jak i przed PTTK) nie udzielono nam znizki, ktora przysluguje posiadaczom legitymacji PTTK. Mimo iz rezerwacje mielismy na caly tydzien (co ciekawsze tej rezerwacji nie bylo nawet zapisanej) wyjechalismy w ciagu 2 dni, bo tyle zajelo nam znalezienie noclegow w Cisnej. Wiecej o pobycie w Komanczy mozna przeczytac na mojej stronie poswieconej Bieszczadom, a konkretnie http://www.rafi.silesianet.pl/nocleg.html.
Generalnie rzecz biorac - odradzam, ale jesli ktos lubi "kozackie zabawy" i potrzebuje tylko dowolnego miejsca, zeby sie przespac, to miejsce to nie jest jeszcze najgorsze Teraz moja uwaga: PTTK Pod Honem w Cisnej - to jest naprawde super "lokal" !!! - z czystym sumieniem zachecam wszystkich ! do odwiedzenia tego miejsca - bylem tam w zeszlym roku i uwazam, ze jest doskonale, zarowno dla duzych grup (jest tam stryszek, gdzie za 8zl/os. moze sie przespac grupa 20 osobowa), jak i dla 2, 3 i 4 osob (takie tez sa pokoje). Cena moze nie najnizsza, bo najdrozej za "dwojke" - 19zl, ale uwzgledniajac 20% upust dla posiadaczy legitymacji PTTK do mamy prawie 15zl, a wiec cene bardzo przyzwoita - nie zauwazylem, aby gdziekolwiek za taki standard mozna bylo zaplacic tak malo. Prysznice czynne non-stop, obsluga bardziej niz mila, o cokolwiek ich poprosisz, czy to zgloszenie jakiejs usterki w pokoju, czy tez zechcesz skorzystac z ich telefonu - wszystko, naprawde wszytsko da sie zalatwic. Tak wiec, mimo iz z dwoma kolezankami przyjechalismy tylko na kilka dni, to zostalismy tu przez 2 tygodnie !!!

rafi@silesianet.pl



Ahoj, tu ponownie Jacek z Ahoja, dorzucę coś jeszcze o Bieszczadach.
Rok temu miałem okazję być w Polańczyku i Ustrzykach Górnych, więc może moje informacje, w miarę świeże, komuś się przydadzą.
Do Polańczyka warto jechać, ale tylko po to, żeby sobie popływać w Zalewie Solińskim. Sam Polańczyk jak na Bieszczady jest dość cywilizowany, jest dużo sklepów, apteka, poczta, lekarz, a w lato jest kilka ogródków piwnych a nawet imprezy i koncerty (przede wszystkim country i blues). Jest też kilka pól namiotowych, ale wszystkie tzw. patelnie i o 6.30. trzeba już wyłazić z namiotów, jeśli grzeje słońce. Najpopularniejsze pole to CYPEL, ceny średnie, brak drzew, sanitariaty dodatkowo płatne (przeciętnie czyste, a niezbyt wygodne i czasem zamiast ciepłej wody leci wrzątek). Obok cmentarza było dość fajne pole, ale w zeszłym roku było zamknięte. Warto się dowiedzieć wybierając się tam, bo to jedyne zadrzewione miejsce pod namiot. W sumie w Polańczyku jest tak sobie i jeśli ktoś woli piesze wędrówki to koniecznie trzeba jechać do Ustrzyk Górnych, to najlepsza baza wypadowa na łażenie po "wysokich" Bieszczadach.
Mieścina malutka, ale urocza, pięknie otulona połoninami. Jeśli chodzi o nocleg to jest niewielki wybór, ale każdy coś tu znajdzie dla siebie. Więc jest hotel 3 gwiazdkowy, zdaje się że z basenem, ale słyszałem, że bardzo drogi i w relacji jakość/cena wypada raczej marnie (jeśli nie gorzej-patrz recenzja na tych stronach w restauracjach).
Jest schronisko BPN, tuż przy samym wejściu do BPN, ale ceny trochę wysokie, bo ok. 20 zł za osobę. Jest też pole namiotowe PTTK lub PTSM (nie pamiętam kto je prowadzi). Warunki są tam dobre, ale ceny bardzo wysokie.
Dlatego też polecam schronisko Kremenaros, na samym początku Ustrzyk, jadąc z Zagórza. Ceny w schronisku są stosunkowo niskie a standard dość dobry. Ale najlepiej, mając ze sobą namiot, rozbić się gdzieś koło schroniska (płaciło się w 1999 r. 5zł od osoby i nic więcej, żadnych dodatkowych opłat za namiot, klimatycznych, czy za sanitariaty). A jeśli chodzi o łazienki to były świeżo odnowione i wyglądały niemalże luksusowo (porównując np. do Cypla), ciepła woda, papier toaletowy itp. Było tylko trochę błota na podłodze, pewnie przez fakt, że w tym samym budynku jest Posterunek Straży Granicznej, a łazienki wspólne. Ale dzięki temu jest bezpiecznie. Jeśli chodzi o sklepy to są 3 spożywcze, nawet dobrze zaopatrzone, ze 3 bary piwne (w jednym z nich dyskoteka, fe), jest także punkt pocztowy czynny w wakacje (ale z telefonem mogą być kłopoty, brak automatów).
Jest również wypożyczalnia rowerów (trzeba uważać na ich sprawność i sprawdzić hamulce przed wypożyczeniem). A Ustrzyki kończą się stacją GOPR. Z dojazdem nie ma raczej problemów, aczkolwiek można długo czekać na autobus lub bardzo długo jechać.
Można dojechać z Ustrzyk Dolnych (w miarę dobra droga i szybko się jedzie), a także z Zagórza i ten wariant jest może lepszy, ale jazda autobusem tą trasą jest dość męcząca, jedzie się wolno (beznadziejna droga, same wyboje), w dodatku trzeba mieć mocne nerwy, bo jak ja jechałem tamtędy to autobus wymijał ciężarówki z drewnem, tak zjeżdżając na pobocze, że od urwiska było ok. pół metra. No i trzęsie jak cholera.
Z samych Ustrzyk można właściwie zdobywać wszystkie ciekawsze szczyty: Tarnica (najwyższy szczyt polskich Bieszczad), Połonina Caryńska (bardzo atrakcyjne wejście i zejście, super widoki), Rawka, Kremenaros (czyli Krzemieniec, który jednak podobno jest teraz zamknięty) i wiele innych.
Tak więc gorąco polecam Ustrzyki Górne i okolice w lato, a w zimę bardzo fajnie jest w Komańczy (bardzo dobre kwatery prywatne są na początku Komańczy przy stacji PKP Letnisko, przy zakładzie samochodowym). W śniegu jest tam przecudnie. Jest poczta, dużo sklepów, fajna knajpa z grzanym piwem, kilka wyciągów narciarskich, ciekawe cerkwie, muzeum, w sumie jest co robić, ale przede wszystkim jest gdzie łazić z dala od ludzi i może spotkać jakąś ciekawą zwierzynę. Można też pojechać z Komańczy pociągiem na Słowację do Medzilaboric, jedzie się krótko, super tanie piwo i muzeum sztuki współczesnej Andy Warhola (zdaje się, że tam się urodził). To tyle, piszcie ludzie więcej o Bieszczadach. Pozdrawiam, AHOJ.

pajacek@ahoj.pl

DO GÓRY



(c) Wirtualne Bieszczady 1999 - 2000