Początkująca kelnerka Aldona
Tuż nazajutrz, po koncercie w mieście Lesko
pod powieki opuchnięte wdarł się świt
pierwsza myśl powstała w mózgu, że to boli
a kolejna, to, że bardzo chce się pić
Ruszyliśmy szukać miejsca na śniadanie
świat nie raził spoza przyciemnionych szkieł
Zajazd Kmita obojętnie dość nas witał
może lepiej, że spokojny to był dzień
To był dzień, którego nigdy nie zapomnę
to był moment co zawsze burzy krew
gdy do stolika podeszła, ona
początkująca kelnerka Aldona
Boticelli, albo geniusz Leonardo
by docenił szczupłe palce, kibić, głos
- co mam podać? a nam aż dech zaparło
bezradne dłonie zawisły nad menu
Na śniadanie chyba była jajecznica
nie pamiętam nawet jaki miała smak
wszystkie zmysły się skupiły w moich oczach
które biegły za nią, biegły za nią w ślad
Czysta niewinność, tak jak o poranku Zosia
karmiąca ptactwo, gdy reszta domu śpi
spuszczone oczy, trochę zawstydzona
początkująca kelnerka Aldona
Coś tam żułem, chyba kromkę chleba z serem
popijałem, nawet mógłby to być kwas
móc utulić ją w ramiona - ech Aldona!
tak marzyłem patrząc na nią raz po raz
Można cenić miasto za architekturę
krajobrazy, gry w bieszczadzki ruszysz świat
dla mnie Lesko, to przede wszystkim, ona
początkująca kelnerka Aldona
Gdy któregoś lata znów tam powrócimy
czy nakryje dla nas do śniadania stół
czy tak samo uśmiechnie się do nas
już doświadczona kelnerka Aldona