Wspomnienie/ Anna Konik Gimnazjum w Olszanicy


Zbliża się kolejny Piknik Country w Lesku, którego częstym gościem był Andrzej Wasielewski zwany Jędrkiem Połoniną.
Wspomnienie.
Dla tych co go znali i dla tych co nie zdążyli go poznać.
Zapraszamy.

LEGENDA: Był późny kwietniowy wieczór. Ostatni autobus w kierunku Ustrzyk Dolnych już dawno odjechał. Powoli zbliżała się północ. Do jednego z domów, niedaleko przystanku w Stefkowej, rozległo się głośne pukanie. Kto to może być? Jakie licho Kogoś o tej porze nosi po wsi? Otwierać? Nie otwierać? a może to coś ważnego, zastanawiała się osoba w mieszkaniu. Przed progiem stał wysoki mężczyzna z długimi wąsami i długimi włosami. Na głowie miał wielki kowbojski kapelusz. Ubrany był trochę dziwacznie, ale z oczu patrzyło mu dobrze. W jego głosie dało się wyczuć wielkie zaniepokojenie. Powiedział krótko: klacz się źrebi, nie wiem co robić, proszę mi pomóc. I poszli obaj w ciemną noc. A iść musieli daleko, bo ów osobnik w kowbojskim kapeluszu nie mieszkał we wsi, tylko daleko, w szczerym polu, za torami kolejowymi niedaleko lasu. Nie wiedział wtedy ten kowboj, że klacz przy źrebieniu nie lubi "świadków", a on zaglądał co chwilę do niej, przeszkadzał jej. I stało się tak jak mężczyźni przypuszczali po przyjściu na miejsce, w zagrodzie z sosnowych żerdzi stała klacz, a obok niej na chwiejących się nogach małe źrebiątko, które próbowało dosięgnąć wymienia matki. Twarz kowboja promieniała ze szczęścia. Czule przemawiał do klaczy, która cicho rżała i pyskiem gładziła swoje maleństwo. Widać było, że jest to dobry człowiek, bo kto tak bardzo kocha zwierzęta nie może być zły. Już wtedy zastanawiał się jak nazwie "noworodka". Matka "Gwiazdka", a "ono" chłopak czy dziewczynka, jak będzie się nazywać? Okazało się, że była to dziewczynka, a imię "Północka" pasowało jak ulał do pory, w której się urodziła, jak również do "Gwiazdki" imienia jej matki. 5 maja 1985 r. odbyły się chrzciny. Rodzice chrzestni otrzymali na pamiątkę portret "Północki" wyrzeźbiony na kawałku lipowego drewna, bo ów kowboj, jak się okazało, lubił też malować i rzeźbić. Mnie tam wtedy nie było, ale jak słyszałam, to "Północka" musiała żyć jeszcze długo i szczęśliwie, bo przy ognisku toasty za jej zdrowie wznoszone były często i gęsto. Ze Stefkowej Jędrek zwany "Połoniną", bo on był tym tajemniczym kowbojem, pojechał dalej.

Mieszkał w Solinie, Terce, Wetlinie i Kulasznem. Na koniu, w kowbojskim przebraniu budził powszechną zainteresowanie. Opowieść o nim szła w Polskę i obrastała w legendę. W jukach woził on swoje rzeźby i malowidła. Ludzie chętnie kupowali ruskich świętych, anioły, madonny, dusiołki i strachy od bieszczadzkiego kowboja. Rozchodziły się one po szerokim świecie, budziły zachwyt i uznanie. Ale od kilku lat Jędrka Połoniny nie ma już pomiędzy żywymi. Na przekór swej naturze zamieszkał na "stałe", na cmentarzu w Kulasznem i pozostała po nim tylko legenda, jako o ostatnim bieszczadzkim kowboju.

Anna Konik Gimnazjum w Olszanicy

Cytat z folderu:
Jędrek Połonina: Grafika ""Kiedyś był tylko Andrzejem Wasielewskim spod Torunia teraz jest Jędrkiem Połoniną królem bieszczadzkiej cyganerii, największym z największych wagabundów i artystą. W tym jego popapranym żywocie ani cerkiewni święci ani sam diabeł nie mogą doszukać się sensu a przecież to takie proste. On życiu naszemu nadaje radości obdarowując nas rzeźbami, rysunkami, akwarelami, madonnami, dusiołkami, kapelami, aniołkami, za które płacimy mu grosz marny stawiamy piwo lub zapraszamy na domowy obiad. To nieprawda, że Jędrek nie ma nic, bo on ma całe Bieszczady. To nieprawda, że Jędrek nie ma nikogo, bo on ma nas wszystkich i w zagrodzie na- szych serc zawsze będzie dla niego ciepły kąt, szklanka mocnej herbaty i kromka chleba bodaj ze smalcem kiedy spóźni się na pierogi..."

Mży - chyba jesień
wśród wilgotnych liści
błądziłam
nie szukałam
już późno
zziębnięta
przylgnęłam
dłońmi do karku
ogrzałam
i serce

Grafika i wiersz Jędrka Połoniny

Echo Bieszczadów - Lipiec 2000

(c) Wirtualne Bieszczady 1999 - 2000